Ostatnimi czasy dotarła
do mnie informacja, która mnie mocno zmartwiła i czuję się w
obowiązku nią podzielić z moimi czytelnikami. Spędziłem kilka
godzin na przeczesywaniu internetu i właściwie w polskojęzycznej
sferze chyba nikt jeszcze nie poruszył tego problemu. Chciałbym
więc dokonać analizy dostępnych materiałów oraz przedstawić
zgromadzone informacje. Uważam, że każdy po lekturze artykułu sam
powinien wyrobić sobie pogląd na ten problem i w przyszłości
kierować swoimi wyborami zgodnie z własnymi przemyśleniami. A
tymczasem zapraszam do lektury pierwszego wpisu o charakterze czysto
teoretycznym.
Problem nie jest
globalny, dotyczy tylko drobnej niszy, ale mimo wszystko wydaje się
poważny, szczególnie dla miłośników monet obiegowych i
egzotycznych. Koncentrując się na meritum – chodzi o monety
sygnowane przez banki państw małych, często nie uznanych na arenie
międzynarodowej, czy wykazujących głębokie tendencje
separatystyczne.
Sam natrafiłem na te
informacje przeglądając strony w języku angielskim i hiszpańskim,
zacząłem drążyć temat i natrafiłem na opisy kilku przypadków
nieuczciwej emisji. Na pozór sprawa jest dość trudna do wykrycia,
gdyż dotyczy monet z bardzo odległych zakątków, o których
istnieniu wiele osób nie ma pojęcia. Dodatkową przynętą jest
bardzo ładne wykonane – wybite wizerunki tropikalnych zwierząt –
oraz sprzedaż monet w kompletach menniczych.
Pierwsza czerwona żarówka
zapaliła się w mojej głowie kiedy szukałem informacji na temat
monet z Lundy Island – miejsca emisji one puffin i half puffin z
1929 roku (bardzo ciekawa historia, którą też postaram się kiedyś
opisać przy okazji nabycia tych okazów). Okazało się, że w
internecie krążą również zestawy wydane w XXI wieku.
Następnie trafiłem na
stronę internetową Republiki Cabindy – eksklawy Angoli o
tendencjach separatystycznych. Zawarte tam informacje w bardzo
oficjalny i krzykliwy sposób ostrzegają przed fałszywymi monetami.
Nie oszczędzono nawet spisania listy dystrybutorów, którzy są
odpowiedzialni za rozprowadzanie tych monet. Strona nie wygląda zbyt
poważnie, istnieją jej dwie odsłony – jedna z rozszerzeniem
.net, druga .info, a adres e-mail założony jest na gmail.com. Taka
forma nie jest ani reprezentacyjna, ani oficjalna, ani zbyt poważna,
jednak drążąc temat głębiej wydaje się, że są to strony
prawdziwe i autoryzowane. Z dostępnych informacji wynika, że
Cabinda wydała tylko cztery oficjalne monety w 2011 roku
(kolekcjonerskie o niewielkim nakładzie – już wyczerpanym).
Kolejnymi ciekawymi
przypadkami są monety z Wysp Galapagos oraz z Wysp Wielkanocnych.
Oba te terytoria nie mają prawa do emisji własnego pieniądza.
Pierwsze z nich jest związane politycznie z Ekwadorem, w którym
oficjalną walutą jest Dolar Amerykański (USD). Drugie zaś są
terytorium Chile i posługują się chilijskimi pesos.
Ofiarami tego
nieuczciwego działania padły również Grenlandia, Palestyna,
Kurdystan czy Darfur. Wszystkie monety łączy pewna wspólna forma –
dużo bimetali, fantazyjne kształty i profesjonalny, ale dość
prosty technicznie styl.
Opisane wyżej przypadki
nie są odosobnione, można by długo mnożyć kolejne przykłady.
Większość z tych monet produkowana jest w chińskich fabrykach na
zamówienie osób prywatnych, więc nie posiadają one autoryzacji
władzy państwowej, nie są oficjalną walutą i nie mają
zastosowania w obrocie finansowym. Wydaje się więc, że nawet nie
powinny być nazywane monetami, bardziej pasowałaby nazwa medal czy
żeton. Ciekawym pomysłem jest też zastosowanie nazwy „fantasy
coin”. Trudno nazywać te monety fałszywymi, gdyż nie istnieją
ich oryginalne odpowiedniki. Pewne jest to, że nieuczciwym jest
sprzedawanie ich jako prawdziwe monety obiegowe, a każdy porządny
sprzedawca powinien poinformować o ich FANTAZYJNOŚCI.
Osobiście unikałbym
tego typu wynalazków. Szczególnie, że ich konstrukcja prawna
również stoi na glinianych nogach. Jeśli ktoś chciałby
podyskutować na ten temat to zapraszam do komentowania i dzielenia
się swoimi refleksjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz